Odbyłam w swoim życiu dobre kilkadziesiąt takich rozmów i to po obu stronach barykady. Z racji wykonywanego zawodu dużo częściej to ja byłam osobą proszoną niż proszącą o podwyżkę. Różnie się to kończyło, więc na bazie moich doświadczeń zredagowałam poniższy tekst, który może być dla Ciebie pomocny, jeśli planujesz wybrać się do przełożonego rozmawiać o podwyżce.
- korzenie tej rozmowy powinny sięgać tak naprawdę momentu ustalania warunków Twojego zatrudniania. To wtedy powinieneś dowiedzieć się, (może bez konkretnych liczb, ale na poziomie ogółu całego procesu) jaka jest ścieżka rozwoju/awansów na Twoim stanowisku, system premiowania oraz zmian w wynagradzaniu z tytułu nagród, kar czy na przykład stażu. W organizacjach, w których te zasady są jasno określone i przestrzegane pracownicy znają zasady gry i jeżeli tylko są one dla nich jasne, zrozumiałe i sprawiedliwe, to z reguły nie maja potrzeby wychodzenia przed utarty schemat. W takim wypadku jedynym argumentem z którym możesz pójść po podwyżkę, są zmiany w zakresie Twoich obowiązków związane z dodatkowymi obowiązkami lub projektami.
- idealną okazją na renegocjowanie wynagrodzenia to moment przedłużania umowy oraz oceny okresowe. Ten pierwszy z przyczyn oczywistych, drugi właściwie też :). Ocena okresowa to przegląd Twoich osiągnięć i rozwoju osobistego w określonym czasie, który tak czy siak będziesz musiał przygotować przed rozmową. W dobrych firmach każde omówienie oceny okresowej kończy się pytaniem o Twoje odczucia i wnioski i tutaj płynnie i elegancko można wtrącić wątek o podwyżkę. Sprawdź czy możesz się pochwalić:
– ponadprzeciętnymi wynikami w porównaniu do współpracowników/ innego działu/ analogicznego okresu (generalnie odpowiedniego benchmarku dla Twojego stanowiska);
– realizacją dodatkowych projektów niegratyfikowanych finansowo;
– poszerzeniem zakresu swoich obowiązków o dodatkowe zajęcia;
– poszerzeniem swoich kwalifikacji zawodowych (we własnym zakresie, niedofinansowanych przez pracodawcę), użytecznych na piastowanym przez Ciebie stanowisku; - Jeżeli na przynajmniej jeden z powyższych punktów odpowiedziałeś twierdząco, a pozostałe możesz uznać, że spełniasz przynajmniej na poziomie standardowym, oznacza że trzymasz w dłoni mocne argumenty, aby Twoja prośba o podwyżkę spotkała się z aprobatą. Niestety, ale do tych tej listy nie można zaliczyć Twoich prywatnych zobowiązań czy wypadków losowych – oczywiście empatyczny pracodawca może zaproponować pożyczkę, zbiórkę czy inny rodzaj zapomogi, jednakże raczej nie w formie podwyżki i nie powinno się tych argumentów podnosić na tego typu rozmowach.
Pozostały jeszcze dwie kwestie, które warto dopracować. Po pierwsze, jeżeli nie jest to rozmowa oceniająca ani renegocjująca umowę, umów się z szefem na spotkanie. Jeżeli rozmowa ma przebiegać na odpowiednim poziomie biznesowym, daj się przygotować drugiej stronie do konstruktywnej dyskusji. Nikt nie lubi być zaskakiwany i mało kto podejmuje takie decyzje „od ręki”.
Podczas rozmowy zapewne padnie w Twoją stronę pytanie: „Ile?”. Przygotuj sobie odpowiedź, tak abyś tym razem Ty nie był zaskoczony i w ferworze emocji nie powiedział zbyt mało (co w przyszłości będziesz sam sobie wypominał) lub zbyt dużo (w odniesieniu do podobnych stanowisk lub standardu wynagradzania w Twojej firmie). - 4) Ostatni punkt to przestroga przed często stosowaną przez pracowników taktyką pt. „ Albo dostanę podwyżkę, albo się zwalniam!”. Zdaję sobie sprawę, że część szefów jest na tyle zatwardziała w swoim podejściu do wynagradzania, że jedynie ten argument wydaje się działać. Natomiast jakby na to nie patrzeć, jest to zwykły szantaż i może zdarzyć się tak, że w odpowiedzi od szefa usłyszysz „To się zwalniaj i już Cię nie ma!”. Weź to proszę pod uwagę, a jeśli nadal uważasz, że taka forma jest jedyną skuteczną w rozmowie o podwyżkę z Twoim przełożonym, to może rzeczywiście powinieneś zmienić pracę… nie ze względu na wynagrodzenie, tylko szefa…
Powodzenia!